Zdaniem przedstawicieli samorządów, ciężarówki dowożące surowiec do budowy autostrady A4 na odcinku Dębica - Rzeszów-Zachód wjechały na drogi lokalne bez żadnych uzgodnień. Do tego doszły letnie upały z temperaturą ponad 30 st. Celsjusza i w efekcie niektóre drogi, które zostały w zeszłym roku wybudowane, już są rozjeżdżone. W najbliższy poniedziałek wojewoda podkarpacki spotka się z przedstawicielami samorządów, inwestora i wykonawcy. Zależy mu na szybkim osiągnięciu porozumienia, ponieważ czas nagli - ponad 30-kilometrowy odcinek autostrady A4 wart 1,73 mld zł ma być gotowy do czerwca 2012 r. Wykonawcą jest warszawska firma Budimex, a inwestorem Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad w Rzeszowie.

Wkrótce rozpoczną się prace zasadnicze, a na teren budowy trzeba przewieźć tony materiałów. Żeby je przetransportować, jedynym wyjściem jest korzystanie z okolicznych dróg wojewódzkich, powiatowych, a nawet gminnych. Najbardziej protestują samorządy powiatów: dębickiego, ropczycko-sędziszowskiego i rzeszowskiego. Boją się o swoje drogi lokalne i o to, że mogą zostać całkiem rozjeżdżone przez bardzo obciążone ciężarówki. Tym bardziej, że za swoje pieniądze modernizują lokalne drogi.

Zdeterminowane samorządy na wielu drogach postawiły znaki ograniczające tonaż samochodów do 8 ton. Na początku kierowcy lekceważyli zakaz, aż trzeba było wzywać policję, która wystawiała mandaty. Jak zapewniają lokalni przedstawicieli władz, nie chcą blokować samej inwestycji. Denerwuje ich tylko brak porozumienia w sprawie tak ciężkiego sprzętu.

Wykonawca, firma Budimex twierdzi, że ciężarówki nie poczyniły żadnych szkód na drogach. Ponadto zapewnia, że każda droga, przez którą przejadą ciężarówki, zostanie wcześniej sfotografowana, a potem wyremontowana na koszt wykonawcy.