Jak napisał Dziennik Gazeta prawna, powołując się na raport GDDKiA, aż połowa niezbędnych prac remontowych powinna zostać wykonana w trybie pilnym, a pozostałe w okresie kilku kolejnych lat. Gdyby brać pod uwagę naprawę najbardziej newralgicznych odcinków, trzeba byłoby wykonać więcej niż 850 km wzmocnień. Prace wyrównawcze powinny zostać przeprowadzone na około 2040 km, a zabiegi powierzchniowe dotyczyć by miały 460 km dróg - wynika z raportu.
Zakładając, że we wspomnianej analizie nie wzięto pod uwagę skutków tegorocznej mroźnej zimy, rzeczywistość drogowa może wyglądać jeszcze gorzej.

Jeśli przyjrzymy się jakości dróg pod względem województw, okazuje się, że w najgorszych warunkach jeździ się w Małopolsce oraz w województwie kujawsko-pomorskim. Właśnie na tym terenie aż 1/3 dróg kwalifikuje się do niezwłocznego remontu. Niewiele lepiej rzeczywistość wygląda w województwach: wielkopolskim i śląski, zaś najlepszymi nawierzchniami mogą poszczycić się województwa lubuskie i podlaskie.

Wykonanie wszystkich napraw generuje ogromne koszty, a na takie nas teraz nie stać. Według szacunków, aby poprawić stan dróg, należy wydać 7,6 mld zł na ich remonty. Same tylko najpilniejsze naprawy szacuje się na blisko połowę tej kwoty, tj. 3,5 mld zł. W tym roku GDDKiA dysponuje kwotą wynoszącą około 1,2 mld zł, do tej kwoty z budżetu państwa zostanie dołożona kwota 467 mln zł. Dodatkowe pieniądze pozyskane zostaną z Funduszu Drogowego, z którego do GDDKiA trafi 724 mln zł. To jednak wciąż za małe środki na wykonanie niezbędnych prac, gdyż stanowią zaledwie 15% potrzeb.

W tym roku należy się spodziewać, że stan najbardziej zdewastowanych odcinków jeszcze się pogorszy, a remonty pełną parą mają ruszyć dopiero w przyszłym roku.

Aktualnie pracownicy GDDKiA przygotowują plan i kryteria, wg których wybrane zostaną odcinki przeznaczone do remontu. Drogowcy zapowiadają, że do końca tego roku na poprawę bezpieczeństwa na polskich drogach zostanie wydane 310 mln zł.